czwartek, 29 listopada 2012

Most im. Dmowskiego

Wysadzony most im. Romana Dmowskiego, nazywany podczas zaborów Danzigerbrücke (Most Gdański) - do nazwy powrócono po wkroczeniu do miasta Wehrmachtu.

Most został wysadzony 4 września 1939 r przez wycofujące się polskie wojsko. Do końca '39r. Niemcy opierając się na jego konstrukcji zbudowali prowizoryczną, drewnianą kładkę wysadzoną 22 lutego 1945 r przez wycofujący się tym razem Wehrmacht.

Dziś jest to most Jerzego Sulimy-Kamińskiego, który zostanie niebawem poddany przebudowanie - m.in. odtworzone zostaną przedwojenne balustrady.

Gruzy bydgoskiej wizytówki

Gruzy zbudowanego w 1638 roku Kościoła pojezuickiego pod wezwaniem świętego Ignacego Loyoli (do 1806 pw. Świętego Krzyża). Budynek będący jedną z wizytówek międzywojennej Bydgoszczy zburzono w 1940 na polecenie ówczesnego hitlerowskiego nadburmistrza Bydgoszczy, Wernera Kampe. Po wejściu Wehrmachtu do miasta przed jego frontem rozstrzelano w odwecie za tzw. "krwawą niedzielę" (Bromberger Blutsonntag) pięćdziesięciu Polaków. Kilkuset kolejnych mieszkańców siłą zagoniono na Stary Rynek, by przyglądali się egzekucjom swoich rodaków.

Miejska legenda głosi, że powodem wyburzenia był ślad krwawej ręki na murze kościoła, pozostawiony przez jednego z zamordowanych księży, którego okupanci nie mogli się pozbyć. Faktycznym powodem był jednak plan "przewietrzenia" Starego Miasto i przebudowania go na modłę nazistowską, jak to uczyniono w innych miastach. Wyburzono zachodnią pierzeję wraz z kościołem, oraz wschodnią od ulicy Mostowej (tam gdzie stała do niedawna Kaskada). Planowano stworzyć przestrzeń dla defilad wojskowych i zbudować nowy, niemiecki ratusz. Zdążono jednak jedynie zrobić pod niego miejsce, a nie udało się zbudować nic w zamian aż do dzisiaj.

W tle budynek dawnego Kolegium Jezuitów zbudowany w 1653 roku. Po kasacji zakonu budynek przeznaczono na gimnazjum niemieckie. W 1879 zakupiony przez miasto i zaadaptowany jako Ratusz Miejski pełni tę funkcję do dziś.

wtorek, 27 listopada 2012

Plan okupowanej Bydgoszczy z 1941 roku / Stadtplan Bromberg



Sprawdź, jak naziści nazywali Twoją ulicę. Mapa okupowanej Bydgoszczy - Stadtplan Bromberg - z 1941 roku. Skala 1:25000. Ulica Gdańska nazywała się Adolf-Hitler-Straße, a Focha i Jagiellońską połączono w jedną Hermann-Göring-Straße. Zachęcam do samodzielnej analizy mapy i porównywania tych nazw z nazwami dzisiejszymi.  
Zdjęcie w pełnej rozdzielczości zajmuje 5.5 MB, dlatego wrzuciłem je na osobny serwer. Można ją obejrzeć TUTAJ.
Wystarczy kliknąć lupę, a następnie dwa razy lewym przyciskiem myszy na punkcie mapy, który chcemy powiększyć.

Miniaturka:


poniedziałek, 26 listopada 2012

Adolf-Hitler-Strasse / Gdańska

Kolejne ujęcie na Adolf-Hitler-Straße z wysokości dzisiejszej galerii Drukarnia. W tle kościół Klarysek - zamknięty przez hitlerowców w marcu 1941. Tuż przed nim Arbeitsamt, Urząd Pracy, w którym dziś znajduje się siedziba Muzeum Okręgowego (Gdańska 4).  Po prawej widać wizerunek łabędzia i już niemiecki napis "Apotheke" - to słynna bydgoska Apteka pod Łabędziem.

niedziela, 25 listopada 2012

Siedziba NSDAP w Bydgoszczy

Powiatowa siedziba NSDAP przy Adolf-Hitler-Straße w willi Wilhelma Blumwe. Od zajęcia miasta przez hitlerowców do początków 1940 roku znajdowało się tu dowództwo Selbstschutz Westpreussen, czyli SS. Dwa białe maszty widoczne na zdjęciu postawiono już podczas okupacji. W piwnicach willi rozstrzelano wielu aresztowanych Polaków, co upamiętniono tablicą na ścianach budynku.

Po wojnie budynek oddano Pomorskiej Rozgłośni Polskiego Radia czyli Radio PiK, które wykorzystuje go dla swoich potrzeb po dziś dzień.

sobota, 24 listopada 2012

Jachcice

Kopanie schronów na Jachcicach na terenie Polskich Kolei Państwowych. Ludność kopie rowy przeciwlotnicze. Widoczna w głębi bryła to budynek elektrowni wybudowanej w 1929 roku. Z prawej strony widać rzekę. Zdjęcie wykonano 28 sierpnia 1939 r. przez Jana Gelecińskiego - trzy dni przed wybuchem wojny.
 

piątek, 23 listopada 2012

Arbeitsamt

Kolejka przed Arbeitsamt (Urzędem Pracy) na Adolf-Hitler-Straße. Nad wejściem widać płaskorzeźbę z charakterystycznym herbem Bydgoszczy. Dziś znajduje się tam siedziba Muzeum Okręgowego (Gdańska 4)
Później Urząd Pracy znajdował się go na KlosterStraße 3, Schwedenhöhe, czyli na Szwederowie.

Zdjęcie pochodzi z października 1939 - z drugiego miesiąca okupacji.



czwartek, 22 listopada 2012

Wyspa Wisielców


Lato chyliło się ku końcowi. Odlatywały pierwsze bociany, dni stawały się coraz krótsze, a noce chłodniejsze. Jednak ta przywodziła wspomnienia z najlepszych letnich nocy - niebo usłane było tysiącami świecących kropek a sam jego środek przecinał w poprzek obłok gwiazd- Droga Mleczna. Temperatura pozwalała na swobodne jej spędzenie w lekkim odzieniu. Nie inaczej ubrana była owa dama, stojąca teraz nad brzegiem rzeki i wpatrująca się w piegowate niebo. Jej szaty były tak lekkie i zwiewne, że wystarczyłby jeden stanowczy ruch silnej męskiej ręki, by je z niej zedrzeć. Nie przeszkadzało jej to, wręcz przeciwnie – była to kolejna zalety tej ciepłej, letniej nocy. Wszak wybierała się właśnie na spotkanie ze swoim ukochanym. Musieli spotykać się potajemnie, ona była córką znanego bydgoskiego szlachcica, a on tylko ubogim flisakiem. Ojciec nie aprobował tego związku, a dla niej ta noc była tym romantyczniejsza, że będą się mogli kochać w świetle gwiazd, gdzieś na wyspie i żaden chłód nocy nie spowije ich rozgrzanych zmysłów.

Gdy poprzednim razem się spotkali, chłopak dał jej klepsydrę. Nie było go stać na jej kupno, więc wykonał ją własnoręcznie – wziął piasek z dna Brdy i nasypał do wyrobionych przez znajomego szklarza niewielkich szklanych baniek. Całość oprawił w drewnianą ramkę i wypalił na niej inicjały: „J.S. y M.”. Powiedział dziewczynie, że będzie na nią czekał na wyspie w dziesięć obrotów klepsydry po zachodzie słońca. Minęło już dziewięć. Dziewczyna obróciła klepsydrę i wpatrywała się nadal w niebo. Czekała tak cierpliwie, a przy tym widok gwiazd tak ją pochłonął, że nie zauważyła gdy klepsydra już się przesypała.

Tymczasem chłopak od dawna był już na wyspie. Chciał zrobić na niej wygodną polankę dla ich dwojga, więc cały wieczór poświęcił na wycinaniu krzaków, wyrywaniu chwastów i przeganianiu różnego rodzaju robactwa. Dawno już skończył, a dziewczyna dawno się nie pojawiała. Wiedział ile mniej więcej czasu zajmuje dziesięć obrotów klepsydry – przecież sam ją wykonał – i wiedział, że ten czas już dawno minął.

Aby dostać się na wyspę trzeba było przepłynąć wpław kilka metrów – młody flisak umiejętność pływania miał we krwi, ale nie przyszło mu do głowy, że córka szlachcica może nie umieć pływać. Zdał sobie z tego sprawę dopiero tej nocy. Miał nadzieję, że powodem spóźnienia jego lubej jest nocne niebo, które olśniewszy ją swym pięknem sprawiło, że nie zauważyła gdy klepsydra zaliczyła dziesiąty obrót. Lepszą wizją od tej, która zaczęła mu powoli zatruwać serce, była nawet perspektywa złapania panny przez ojca podczas próby ucieczki z domu. Dopłynął szybko do brzegu i zaczął jej szukać, licząc, że jeszcze się tu nie pojawiła bądź nadal gdzieś tu jest. Rozpaczliwe poszukiwania trwały do bladego świtu. Przetrząsnął każdy krzak, zajrzał na każde drzewo, spoglądał w każdą dziurę, do której mogła wpaść – nigdzie jej nie było. Znalazł tylko klepsydrę, którą jej podarował. Cały piasek spoczywał w dolnej bańce.

Kilka dni później trzeba było spławić Brdą kolejny transport rzeczny, który na Brdyujściu miał zostać przekazany innym flisakom, mającym płynąć z nim aż do Gdańska. Obiecał sobie, że gdy tylko skończy pracę uda się do domu swojej ukochanej by dowiedzieć się czy jest cała i zdrowa, nawet jeśli groziło to fizyczną konfrontacją z jej zaborczym ojcem.

Gdzieś w połowie drogi jeden z jego kolegów powiedział mimochodem, że tego lata jest wyjątkowo dużo topielców i właśnie minęli kolejnego. Chłopak poderwał się i spojrzał za łódkę – toń wodna unosiła ciało młodej dziewczyny o blond włosach, w prostych ale gustownych szatach. Widać było, że nie jest to jakaś chłopka, ale kobieta z wyższych sfer. Ku zaskoczeniu wszystkich wskoczył do rzeki i popłynął w jej kierunku. Mocno ją chwycił i już wiedział. Tak delikatne i powabne ciało miała tylko jego oblubienica. Wypłynął z nią na brzeg i teraz mógł spojrzeć na jej twarz. Oczy, niegdyś tak głębokie i pełne gorącego uczucia, teraz były puste, zimne i zamglone. Buzia, najpiękniejsza jaką w życiu widział, zapadnięta i blada. Niezmienne pozostały tylko jej słomiane włosy, choć nieco potargane. Zatopił w nich swoją twarz, a ciało dziewczyny przytulił mocno do swojej piersi. Już nie czuł galopującego rytmu jej serca na swojej klatce. Nie czuł ciepłego, niespokojnego oddechu na swojej szyi. Czuł chłód i bezwład jej martwego ciała. Wiedział, że to on jest temu winien.

Wiedział też, że musi oddać ciało rodzinie. Zaniósł ją do jej rodzinnego domu, gdzie czekał na nią rozwścieczony ojciec. Gdy flisak wszedł z jej ciałem do domu, a ojciec zobaczył co się stało z jego córką, nie pozwolił mu już wyjść z domu i rozkazał schwytać resztę flisaków. Wiedział, że jego córka miała romans z flisakiem, ale nie wierzył, żeby ten miał tyle odwagi by ją zmarłą osobiście dostarczyć do domu. Pomyślał więc, że będzie lepiej jeśli złapie wszystkich flisaków – któryś z nich na pewno będzie tym draniem, przez którego Julka już nie żyła.

Tydzień później mieszczanie i inni mieszkańcy grodu oraz okolic zgromadzili się nad brzegiem Brdy. W spokojnym mieście nie działo się nic ciekawego, a to był dość niecodzienny widok, dlatego zawsze wszędzie przychodzili gdy tylko usłyszeli o czymś od sąsiada. Wszyscy spoglądali w milczeniu na bydgoską wyspę. U jej brzegu zacumowana była tratwa. Płonęła złocistym blaskiem. Zza jej płomieni wyłaniało się sześć postaci. Oświetlone były złocistą łuną i spowite gęstym dymem. To sześcioro flisaków płacących cenę życia za niepoprawną miłość jednego z nich. Byli tak spokojni, jak tylko może być spokojnych ktoś martwy. Ciała powoli okręcały się na linach w rytm wiatru, co sprawiało wrażenie jakby tańczyli swój ostatni taniec.

Józef, bo tak miał na imię ojciec zmarłej, spoglądał na to wszystko. Zdawał sobie sprawę z niewinności pięciorga z nich, ale nie miało to dla niego znaczenia. Oskarżył wszystkich o kradzież i wykorzystując swoją pozycję namówił sędziego do skazania ich na śmierć. Tylko w ten sposób mógł pomścić swoją córeczkę. Nikt po nich nie płakał, a gdy tratwa zaczęła przygasać, wszyscy powrócili do swoich zajęć. Ciał nigdy nie zdjęto – mieli wisieć tam do końca świata i być przestrogą dla wszystkich pływających po rzece. Dziś wyspa nosi miano Wyspy Wisielców i żadna tratwa więcej do niej nie zacumowała.


Adolf-Hitler-Straße / Weltzienplatz

Adolf-Hitler-Straße w 1941 roku. Widać czarne samochody, jakich nieraz używała Geheime Staatspolizei - Tajna Policja Państwowa, w skrócie Gestapo - zaparkowane przy Weltzienplatz (dzisiejszy Plac Wolności). Kamienica Święcickiego w tle, dzisiaj znajduje się tam między innymi McDonald's.

Neuer Markt

Neuer Markt (dosłownie: Nowszy Rynek, dziś Nowy Rynek) na początku lat 40, krótko przed zmianą nazwy na Franz-Xaver-Schwarz-Platz. Franz Xaver Schwarz był jednym z 18 nadkomisarzy NSDAP i jej skarbnikiem. W tle widać Amtsgericht - sąd rejonowy.

Bernardyńska / Kaiserstrasse


Skwer przy ulicy Bernardyńskiej na zdjęciu lotniczym wykonanym 27 III 1943 r. z okazji Dnia Wehrmachtu. Na zdjęciu widać Kościół pod wezwaniem świętego Jerzego, w czasie wojny służący duszpasterzom wojsk niemieckich. Nazwę kościoła na obecną - pobernardyński Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju - zmienił kardynał Wyszyński w 1971.

Dworzec


Z okazji otwarcia nowej linii tramwajowej nr 5 na dworzec - zdjęcie Dworca z 1941 roku. Zamiast okropnej bryły mamy jeden z najbardziej okazałych polskich dworców tamtych lat - a tam gdzie dziś jest jedna wielka ulica, wtedy był park. Z lewej strony można dostrzec tramwaj linii A - "Czerwonej" - kursującej przed wojną na Dworzec z Okola co siedem minut.

Mieszkańcy miasta Bromberg!

Odezwa do mieszkańców, wydana 10 września przez wojskowego komendanta Bydgoszczy Waltera Braemera - generała majora, dowódcę 580. obszaru tyłowego armii - zastąpionego kilka dni potem przez Wernera Kampe.

Inspekcja SS

Bydgoszcz - jesień 1939 roku. Inspekcja jednostki paramilitarnego Selbstschutzu (SS), w której służyli Volksdeutsche. Za esesmanami widoczny pałacyk Lloyda, a przestrzeń między nim do spichrzy to Rybi Rynek - Fischermarkt.


Od lewej:

Josef Meier - dowódca struktur Selbstschutzu w powiecie bydgoskim.



Werner Kampe - nadburmistrz Bydgoszczy od początku okupacji do lutego 1941. Odpowiedzialny za represje wobec bydgoszczan, wyburzenie kościoła pw. Ignacego Loyoli, synagogi bydgoskiej i kilku innych miejsc w obrębie starego miasta. Z powodu braku jego nazwiska na alianckiej liście zbrodniarzy wojennych - krótko po wojnie został zwolniony przez amerykanów i prawdopodobnie osiedlił się gdzieś w radzieckiej strefie pod fałszywym nazwiskiem. W 1954 zbiegł do Hanoweru. W monachijskim Brombergerprozess w 1966 posiadał prokuratorskie zarzuty morderstwa prezydenta Bydgoszczy Leona Barciszewskiego i jego syna, jednak sąd zezwolił na jego udział w rozprawie jedynie w charakterze świadka, a nie oskarżonego. Dożył w spokoju 63 lat nie będąc nigdy skazanym za zbrodnie wojenne.






Ludolf von Alvensleben - odpowiedzialny za tzw. bydgoską krwawą niedzielę, czyli niemiecką dywersję mającą być pretekstem do późniejszej eksterminacji bydgoskiej intelige


ncji w Dolinie Śmierci, którą także Ludolf zaplanował. Zaocznie skazany na karę śmierci przez polski sąd w Toruniu, jako odpowiedzialny za morderstwo co najmniej 4 247 Polaków jako dowódca Selbstschutzu. Po wojnie zatrzymany przez Brytyjczyków, zbiegł z obozu i przy pomocy kościoła ewangelickiego zbiegł do Argentyny, gdzie bezkarnie dożył do lat siedemdziesiątych.


Kurier Bydgoski

Pierwsza strona ostatniego wydania Kurjera Bydgoskiego - z trzeciego września 1939 roku. W numerze tym pisano o "wzroście przestępczości wśród mniejszości niemieckiej", zawarto apel prezydenta Roosevelta o wstrzymanie bombardowań celów cywilnych, pisano o "posłannictwie dziejowym Polski" (echa romantycznego mesjanizmu), informowano jak zachowywać się w razie alarmów.

Pełne wydanie w formie elektronicznej dostępne jest tutaj: http://www.kpbc.ukw.edu.pl/dlibra/publication?id=52521&tab=3
Aby otworzyć konieczne jest zainstalowanie oprogramowania odczytującego pliki .djvu: http://www.djvu.com.pl/download/DjVuBrowserPlugin.msi

Most Fordoński

Most Fordoński przed wojną i po zniszczeniu.

Most został zniszczony 2 września 1939 r. w wyniku odpalenia min, założonych na moście w sierpniu 1939 r. Podczas bombardowania przez lotnictwo niemieckie, doszło do odpalenia ładunku wybuchowego i zawalenia jednego z przęseł, zaś cofające się wojsko polskie dokonało następnych zniszczeń. Ostatecznie zawaleniu uległy 4 przęsła rzeczne, a zniszczeniu 2
filary. Nienaruszona pozostała natomiast część mostu nad terenem zalewowym.

Po zajęciu Fordonu przez oddziały niemieckie, został wybudowany poniżej zniszczonego prowizoryczny, wojskowy most pontonowy tzw. „Herbertbrucke”. Do odbudowy zniszczonej przeprawy władze hitlerowskie przystąpiły jesienią 1940 r. Prowadziła je firma Carl Spaeter GmbH z Hamburga. Ponieważ konstrukcja stalowa przęseł rzecznych w większości nie nadawała się do ponownego użycia, postanowiono zastąpić ją nową. Prace związane z odbudową trwały do jesieni 1941 r., ale otwarcie przeprawy nastąpiło już 16 czerwca 1941 r. Generalnie odtworzono zniszczone dwa filary i pięć przęseł rzecznych z zachowaniem ich poprzedniej formy. Jedyną zmianą była nawierzchnia z kostki kamiennej na odcinku rzecznym.

26 stycznia 1945 r. most został ponownie wysadzony przez wycofujące się wojska niemieckie. Zniszczeniu uległy podobnie jak w 1939 r. cztery przęsła rzeczne, dwa filary w nurcie rzeki oraz przyczółek od strony Fordonu. Analogicznie jak na początku II wojny światowej ocalał cały odcinek mostu przebiegający ponad terenem zalewowym, dwa skrajne filary i ostatnie przęsło rzeczne.

Zdjęcie zburzonego mostu pochodzi ze zbiorów Doroty Czaplińskiej.

Aresztowani

Polacy aresztowani krótko po wkroczeniu oddziałów Niemieckich do miasta (zdjęcie wykonano na początku września '39). Zakładnicy prowadzeni są do koszar na ulicy Warszawskiej, gdzie zostaną przeprowadzone badania personalne - część ma szansę zostać zwolniona, część zostanie umieszczona w Internierungslager - obozie dla internowanych - w koszarach na Gdańskiej 147.

Cywile z białymi opaskami na przedramieniu to członkowie Straży Obywatelskiej - paramilitarnej organizacji powołanej w celu obrony Bydgoszczy przed nadchodzącym Wehrmachtem. Ich los jest w zasadzie przesądzony, prawdopodobnie zostali rozstrzelani niedługo po potwierdzeniu ich danych personalnych.

Hermann-Göring-Straße

Hermann-Göring-Straße około 1942 roku, dzisiejsza ulica Focha. Widać kursujący tramwaj - linii A, B, C lub D (plac Teatralny był węzłem komunikacyjnym). Zabudowa przetrwała wojenną pożogę, a te secesyjne kamieniczki po dziś dzień zdobią okolicę.

Stary Rynek


Oddziały Wehrmachtu stacjonujące na Starym Rynku tuż po wkroczeniu do Bydgoszczy. W tle, po lewej stronie zdjęcia, widać Dom Towarowy Braci Mateckich - zbudowany u schyłku XIX wieku przez kupca Leona Brueckmanna, kupiony przez Mateckich pod koniec lat '20 XX wieku od Domu Konfekcyjnego (od 1921 roku był właścicielem kamienicy) Bracia prowadzili Dom aż do wybuchu II Wojny Światowej.  Budynek wraz z sąsiadującymi został zniszczony w trakcie działań wojennych. W latach '50 został odbudowany jako Dom Książki, później działała w nim Księgarnia Kujawska Matras, a dziś znajduje się tam oddział jednego z banków. W oknie tejże kamienicy dwa razy dziennie - o godzinie 13:13 oraz 21:13 - przy akompaniamencie muzyki pojawia się legendarny Pan Twardowski, machający do tłumów i znikający ze złowieszczym śmiechem.  Na zdjęciu dolnym widok obecny (za panoramio.com). Rzuca się w oczy wschodnia pierzeja, a w zasadzie jej brak - do niedawna stała w tamtym miejscu Kaskada.

Łapanka

Łapanka uliczna. 8 września 1939 roku. Ulica Parkowa (Grünstraße) - tuż poza kadrem z lewej strony znajduje się miejsce, gdzie dzisiaj znajdziemy klub MÓZG. Zatrzymani w wyniku łapanki prawdopodobnie trafią do obozu na terenie koszar przy Karlstraße (dzisiejsza ulica Warszawska) i tam zostaną rozstrzelani.

Podczas większości łapanek obowiązywała zasada, że łapano osoby znajdujące się na zewnątrz w momencie zamknięcia kordonu wokół oblężonego miejsca. Osoby będące akurat w sklepie pozostały nietykalne, a właściciel miejsca miał zakaz wpuszczania nowych osób do środka pod groźbą kary śmierci i jej natychmiastowego wykonania.

Swastyka nad Bydgoszczą #1

Widok na Kościół Klarysek z Theater-Platze (dzisiejszego Placu Teatralnego). Widać tramwaj wjeżdżający w Adolf-Hitler-Straße (ul. Gdańska). Tuż przed wojną Plac Teatralny był węzłem komunikacyjnym, który przecinały wszystkie cztery bydgoskie linie tramwajowe. Zwróćcie uwagę na sztandary Trzeciej Rzeszy powiewające przy Kościele.

Gdy będziecie w okolicy, stańcie w tym miejscu, spójrzcie przed siebie i przypomnijcie sobie to zdjęcie. Albo spójrzcie na zdjęcie porównawcze na dole.

Robi wrażenie, prawda...?

Siedziba SS

Ludolf von Alvensleben przed bydgoską siedzibą zachodniopruskiego Selbstschutzu.

Ludolf jest odpowiedzialny za tzw. bydgoską krwawą niedzielę, czyli niemiecką dywersję mającą być pretekstem do późniejszej eksterminacji bydgoskiej inteligencji w Dolinie Śmierci, którą także Ludolf zaplanował. Zaocznie skazany na karę śmierci przez polski sąd w Toruniu, jako odpowiedzialny za morderstwo co najmnie
j 4 247 Polaków jako dowódca Selbstschutzu. Po wojnie zatrzymany przez Brytyjczyków, zbiegł z obozu i przy pomocy kościoła ewangelickiego zbiegł do Argentyny, gdzie bezkarnie dożył do lat siedemdziesiątych.

Willa pełniła funkcję siedziby SS od zajęcia Bydgoszczy jesienią 1939 do początków 1940, gdy ustanowiono tu kierownictwo powiatowe NSDAP. SS przeniesiono budynek obok, który pozostał jego siedzibą do 1945. W piwnicach niejednokrotnie dokonywano egzekucji Polaków. Dzisiaj w obydwóch budynkach znajduje się Polskie Radio Pomorza i Kujaw.

Gwara #14

Szplundrowałem dziś w swojej sztubie, licząc, że zahamstrowałem gdzieś trochę bejmy. Taki mój knyf na czarną godzinę. A tu zonk, pięć dyszek! Poszedłem do kolonialki licząc, że mi je tam zwekslują, a tam szplina dostali "no i na jakie mam to zamanąwszy zwekslować? ja tu szancuję, panie, lajsnij se pan coś albo do widzenia!"

szplundrować - przetrząsać rzeczy w poszukiwaniu czegoś; głównie w odnies

ieniu do "czyichś" rzeczy
sztuba - izba, pokój; z niemieckiego Stube - izba
zahamstrować - zachomikować coś, zrobić zapasy, niekiedy w ukryciu; z niemieckiego Hamstern - chomik
bejma - pieniądze (dialekt wielkopolski)
knyf - sposób na coś; fortel; z niemieckiego Kniff - fortel, wybieg, sztuczka
kolonialka - sklep spożywczy
zwekslować - rozmienić pieniądze na drobniejsze
szplin - bzik
zamanąwszy - niby (partykuła)
szancować - ciężko pracować
lajsnąć - kupić coś, sprawić sobie coś

Gwara #13

I znów szneptuchy idą ab. Jeszcze przez to churchlanie w nocy żogować zacząłem. Nawet betów nie sprzątam więc jubel mam. Do doktóra się wybrałem na zdłuty i nowy cwyterek sobie lajsnąłem, bo stary cały w fuzlach był i feretę przypominał. Teraz go zawdziłem. A doktór, łoho, ambę niezłą miał, powiedział że ziółka mam chlać i leków za kilka dych mi wypisał. Przetarłem ślipia ze zdumienia, a ten cetel
ek w gemyli wylądował.

szneptuchy - chusteczki
iść ab - odchodzić, skończyć się (tutaj ufam Małemu Słownikowi Gwary Bydgoskiej - półkalka z niemieckiego abgehen)
churchlać - kaszleć
żogować - chrapać
bety - pościel, bambetle
jubel - bajzel, bałagan
doktór - doktor, lekarz
zdłuty - na szagę, dłuższą drogą
cwyterek - sweterek
lajsnąć - kupić coś sobie, sprawić
fuzle - strzępy lub "skulczenie" materiału
fereta - łachmany, stare zniszczony ciuchy
zawdzić - ubrać
mieć ambę - mieć głupie pomysły
ślipia - oczy
cetelek - świstek papieru, tutaj recepta (jeśli ktoś pamięta inne określenie na receptę, śmiało pisać :)
gemyla - śmietnik (bardziej poznańskie)

Gwara #12

A na obiad: dukane kartofle i bratwurst. Zanim zjem popatrzę się na dwór - bodaj ostatnia okazja by zobaczyć jak sąsiad szlauchem majta po rabacie. I ostatnie bźdźiągwy do węborka zbiera.

dukane kartofle - puree ziemniaczane
bratwurst - pieczona kiełbasa
na dwór - na zewnątrz, poza dom, w części kraju "na pole"
szlauch - wąż ogrodowy
majtać - machać; machać czymś luźnym
bźdźiągwy - małe owoce, "niedorobione". "Aleś bźdźiągwy na rynku kupił!"; używane także jak określenie niegrzecznych, małych dziewuch.
węborek - wiaderko

Gwara #11

Coraz chłodniej, kinol marznąć zaczyna. Nic tylko gnić popołudniami z aufgusem.

A ostatnio sąsiedzi się hajtnęli i już nie żyją na knebel. Najpierw zrobili parapetówkę, bo nowi byli, a tera hulankę za hulanką. Zara który się wykopyrtnie.

Kinol - nos
gnić - leżeć bez celu
aufgus - wywar z kway lub herbaty; z niemieckiego Aufguss
hajtnąć się - ożenić się, wyjść za mąż, zawrzeć małżeństwo; z niem

ieckiego heiraten - zawrzeć małżeństwo
żyć na knebel - żyć razem bez ślubu
parapetówka - impreza z okazji kupienia nowego mieszkania
tera - teraz
który - któryś
zara - zaraz (często występowało urywanie końcówek przysłówków - jak tutaj, oraz dwóch wyrazach powyżej)
hulanka - balanga, impreza
wykopyrtnie - przewróci

Gwara #10

Mail od Pani Danuty:

"Witam.Przesyłam parę wyrazów które pamietam z dzieciństwa tj z okresu powojennego: Nie bandzie Miamiec pluł nam w gambę. W kuchni był szelbąg /szafka/ , zydel /krzesło/ ruczka /taboret/. Stała też centrofuga /do oddzielania mleka i śmietany/ oraz w kiżance robiono masło .Garnek był przykryty deklem / przykrywką/ a na durszlaku /cedzaku/ stały nudke /makaron/ Franek t

ak wariował aż mu dekiel podskakiwał Mania była przy nadziei /w ciąży/ heklowała i sztrykowała jaczki /szydełkowała i wiązała na drutach kaftaniki/ Babcia lubiła rajzować /podróżować,/ a Bronia klaftować /plotkowac/ Jadzia na głowie miała krużawe klatry /kędzierawe włosy/ Lucek zmarł na herszlag /zawał/ W oknie były gardinki / firanki/ Janek nafutrował /nakarmił/ zwierzęta i miał fajrabent /wolne/ Mama na stole postawiła taski /filiżanki/ do bunkawy /dobrej kawy/ Na stole były: kruszki, świetojanki i pómelki. W antrejce /przedpokoju/ wisiały ajncugi.. Gdy zaszlachtowano /zabito/. świniaka to robiono: worszta, leberkę, blutkę, kaszówkę i zylce. Kowalski był gburem /bogaty gospodarz/ i na rynek jechał z kuczerem /wożnica/ a potem szedł do balwirza /fryzjera/ Dziewczynka bawiła sie pupką /lalką/ a gdy była niegrzeczna dostała pydą / rózgą/. Antek wyjeżdza i trza zaryglować i oborę zakietować. W moim domu nie mówiło sie gwarą bo Mama bardzo dbała o czystość języka polskiego ale w szkole i u sąsiadów słyszałam tą gwarę."

Piękne. Dziękujemy :)

Gwara #9

Kejter mi się do wyra gramoli. Poszłby abtrimo na pawiment!

Kejter - pies
wyro - łóżko
gramolić - wchodzić do góry niezdarnie i z umęczeniem; lub na przykład: "ledwie się rano z wyra wygramoliłem" - ledwo rano wstałem z łóżka. Wyrażenie obecne dzisiaj w mowie potocznej, jednak pierwotnie właściwie tylko dialektowi wielkopolskiemu, z dużym naciskiem na okolice Poznania i Bydgoszczy, gdzie do dziś są stosowane w mowie codziennej.
Abtrimo - w diabły, won, pójść sobie
pawiment - podłoga

Gwara #8

Jakbyście kiedyś chcieli poplachandrować nad Brdą na wschód od Ronda Toruńskiego, to się wyrychtujcie porządnie. I zjedzcie coś przedtem, dukane kartofle na przykład, a klapsztule do rukpaka.
Ano dlatego, że tam są alehand chęchy. Na pewno się uglajdacie jak sto pięćdziesiąt. Już lepiej pójść na zdłuty.

poplachandrować - pospacerować
wyrychtować się - wyszykować, przygotować; z niem. "richten" - naprawiać
dukane kartofle - puree ziemniaczane
klapsztule - kanapki
rukpak - plecak
alehand - niesamowite, niemożliwe; także jako okrzyk "to jest alehand!" - "to niemożliwe! coś podobnego!"
chęchy - zaniedbany teren
uglajdać się - pobrudzić
iść na zdłuty - pójść dłuższą drogą

Gwara #7

Jak ja nie cierpię fafluńców w kawie, no toć szplina idzie dostać!

fafluńce - paprochy
dostać szplina - zdenerwować się
toć - przestarzale "przecież", w Bydgoszczy nadal bardzo popularne.

Gwara #6

Na dzisiejszej przechadce bieda się hejbła - lajsnąłem sobie malinową szokoladę na spróbę, a droga była. Dycht smaczna, ale taka ze mnie glajda, że ufafluniłem świeżą, białą koszulkę.

Przechadzka - spacer
Bieda się hejbła - nieoczekiwany, duży wydatek; stosowane tylko w stosunku do "lajsnięcia" sobie czegoś, czyli zakupienia czegoś ku uciesze i przyjemności, bądź dla własnej satysfakcji i wygody.
Lajsnąć - kupić sobie, sprawić;
Szokolada - czekolada (częściej stosowane na Pomorzu, na terenie dawnych Prus)
Na spróbę - na próbę
Dycht - całkiem
Glajda - ciamajda; ktoś, kto się łatwo brudzi
Ufaflunić - ubrudzić

Gwara #5

Wczoraj jechałem baną do krzyżaków. Na dworcu byłem akuratnie by usłyszeć chichrające się bździągwy. Pewno na blały polazły i teraz plachandrują.

Po drodze same bambrejewa. Dopiero gdy cetelka szukałem by baniarzowi okazać, kapnąłem się, że cwyterek mam na odwyrtkę ubrany.

Bana - kolej, z niemieckiego "Bahn" - kolej
Krzyżacy - w tym wypadku: torunianie; Toruń. Generalnie mieszkańcy Pomorza.
Aku

ratnie - w sam raz
Chichrać się - śmiać się
Bździągwy - małe dziewczynki (albo małe owoce z targowiska)
Blały - wagary
Plachandrować - włóczyć się bez celu, spacerować
Bambrejewo - wieś
Cetelek - świstek papieru, z niemieckiego "Zettel" - świstek papieru; w tym wypadku bilet
Baniarz - pracownik kolei; tutaj: konduktor (chociaż na konduktora też się jakoś konkretnie mówiło, prawda?)
Kapnąć się - zorientować się, zdać sobie z czegoś sprawę (mowa potoczna, ale bardzo popularna w mojej rodzinie, więc zastosowałem także tutaj)
Cwyterek - sweterek
Na odwyrtkę - na odwrót, na lewą stronę.

Gwara #4

Katar dopadł. Ma ktoś szneptuchy? Jeszcze ino uchylę lufcik i lecę do wyra. Poza tym zimno, a diacheł wie gdzie dekę zapodziałem. Pewno uglajdana w antrejce leży, a cwyterek cały w fuzlach. No już nie brawędzę wtedy.

Lufcik - z niemieckiego "Luft" - powietrze. Małe okienko w górnej części okna służące do przewietrzenia pomieszczenia. W dzisiejszych oknach plastikowych praktycznie nieobecne, dawniej istniały w prawie każdym polskim domu.

Wyro - łóżko.


Szneptuchy - z niemieckiego "Schnupftuch" - chustka do nosa. Podobny wyraz istnieje w gwarze śląskiej: taśyntuchy, z niemieckiego "Taschentuch" - chusteczka higieniczna.

Diacheł - diabeł

Deka - koc

Uglajdana - pobrudzona, ufafluniona.

Antrejka - sień; przedpokój. Z niemieckiego "Entree" czyli sień.

Cwyterek - sweter

W fuzlach - postrzępiony

Brawędzić - marudzić

Wtedy -  bydgoska konstrukcja zdania - dodajemy "wtedy" w znaczeniu "w takim razie" - "to się zgadamy wtedy", "to zobaczymy wtedy", najczęściej na końcu wypowiedzi.


Gwara #3

Od czasu do czasu można sobie coś lajsnąć. Ostatnio lajsnąłem sobie nowe pory.

Lajsnąć - sprawić/ kupić/ zafundować coś sobie lub komuś; szarpnąć się na coś.

Przykład 1:
- Lajsnąłem sobie ostatnio nowy cwyterek, bo stary jest już w fuzlach.

Przykład 2:
- Wybierzesz się ze mną na zakupy?
- Chętnie, nowe bambetle muszę sobie lajsnąć, stare są dycht uglajdane, a mączka już nie pomaga.

Słowo pochodzi z niemieckiego "leisten" - wykonywać, dokonywać.

Gwara #2

Wychodziliście kiedyś na majdan? Nie mam tu na myśli żadnego znanego piłkarza - tak w dawnej Bydgoszczy mówiono na podwórko.

Przykład 1:
- Tej synek, dokąd idziesz?
- Na majdan, tato

Czasami "majdanem" nazywano też zbiór klamotów porozrzucanych w nieporządku.

Przykład 2:
- Posprzątaj cały ten majdan.

Gwara #1

Mieliście kiedyś w młodości - bądź w małżeństwie - sytuację, gdy rodzic albo współmałżonek powiedział do was "posprzątaj te klamoty"? Albo "weź te klamoty, bo się walają po całej chałupie"?

Słowo to wywodzi się z niemieckiego "die Klamotten" i oznacza drobne rzeczy, manatki, ciuchy. Ogółem wszystko, co nie jest śmieciem, a może robić bałagan.
Germanizmu tego używa się też na określenie czegoś ciężkiego, w tym osoby.

Przykład 1:
- Tato, weźmiesz mnie na barana?
- (ojciec podnosi, sapie) Ale z Ciebie klamot!

Przykład 2:
- Kochanie, weźmiesz mi torbę? Nie uniosę tego klamota.

Przykład 3:
- Ale tu masz bałagan. Posprzątaj te klamoty, bo się walają po całej chałupie.

Mini-słownik gwary bydgoskiej.

Pierwsza wersja słownika, zawierająca około 90 słów z gwary bydgoskiej i dialektu wielkopolskiego, czyli wyrażeń jakimi posługiwali się mieszkańcy Bydgoszczy - niektóre z nich do dziś są w użyciu. W opracowaniu jest druga wersja, szersza, wraz z etymologią oraz przykładami.

 ady - przecież
akuratnie –

akurat; w sam raz; optymalnie
antrejka – przedpokój; sień
ajntopf – potrawa jednogarnkowa
badeje, badejki – kąpielówki
bakfajfa – uderzenie „z liścia”
bamber – chłop; wieśniak
bambrejewo - wiocha
bamberka – chłopka
blaua, iść na blauły – wagarować, iść na wagary
bonbony - cukierki
bombka – porcja wódki
brachol - brat
brawędzić – marudzić, ględzić
brauchbar – potrzebne
bryle - okulary
buda – bramka, szkoła
bździągwa – mała dziewczynka; dziewczęcy „gzub”; mały owoc
chichrać się – śmiać się
chęchy – zarośnięty, zaniedbany teren
churchlać - kaszleć
dekel – pokrywka
dycht – całkiem, zupełnie
durszejnander – bałagan
drykować się – obijać, nicnierobić, uchylać od robienia czegoś
dynks – mała rzecz, którą często określić
fafluniec – paproch; ktoś kto się brudzi przy jedzeniu
farfocle - paprochy
frechowny - bezczelny
ganek – ścieżka, przejście
glajda – niezdara, ciamajda
gzub – dziecko
heksa - jędza
ja (ob. "jo") – tak
kejter - pies
korekt – w porządku
krzyżak – rdzenny mieszkaniec Pomorza; niemiec; torunianin
kuch – placek, ciasto
lajsnąć – sprawić sobie coś, kupić
lufcik – małe, dodatkowe okno; zazwyczaj prostokątne umiejscowione tuż pod sufitem
luj – chuligan
luntrus – rozrabiaka, drań
mudzić – marudzić
mieć smaka – mieć apetyt
na spróbę – na próbę
na odwyrtkę – na odwrót
naduszać – naciskać, np. guzik
nudle – makaron
ochlapus - pijak
odkluczyć – otworzyć zamek
oglajdany, oglajdać – ubrudzony (przez kogoś); kogoś
oszparować – oszczędzić (czegoś)
pecować – donosić, skarżyć
plachandrować – włóczyć się
poruta – kompromitacja
pory – spodnie
przechadzka - spacer
rajzefiber – strach przed podróżą
rojber - psotnik
rychtować się – szykować
rychtych / rychtyg / rychtyk – dobrze, poprawnie
ryfa - skrzywiona, niesympatyczna buźka
rzęchy – stare urządzenia
siora – siostra
skibka – kawałek chleba ze środka
sklep – piwnica
skład – sklep
spartolić – zepsuć, zniweczyć
statki – naczynia
szczun – chłopak, starszy gzub
szneka - drożdżóka
sznytka – kanapka, kromka chleba
sorg – problem
szmerci – boli
ślipie – oczy
taśtać - nieść
tej – ty, albo jako zawołanie, albo jako dodatek akcentujący „tej, nie za wesoło Ci?”
uglajdany – brudny
upitrasić - ugotować
wajcha – dźwignia, przekładnia
waserwaga - poziomica
weltszmerc – dół, chandra
wiara – tłum; „ile tu wiary”
wichajster – większy dynks
winkiel – róg, coś jest za winklem – za rogiem, niedaleko
wykopyrtnąć się – przewrócić
wyro – łóżko
w te i wefte – tam i z powrotem
zakluczać – zamykać na klucz
zawdzi nasie – załóż na siebie
zebuć się – zdjąć ubranie

Pełna wersja słownika opracowana przez mieszkańców Bydgoszczy dostępna tutaj. Krótka historia gwary dostępna tu.


Trochę historii o gwarze bydgoskiej.

Bydgoszczanie aż do XVIII wieku mówili gwarą kujawską. Wpływy krzyżackie, ich sąsiedztwo i późniejsze zabory - napływająca do Bydgoszczy ludność niemiecka wywarła ogromny wpływ na język, jakim posługiwali się tutejsi mieszkańcy. Przyszedł czas, gdy Niemcy stanowili około 80% ludności miasta. Do użycia weszło wtedy wiele germanizmów - zasłyszanych na ulicy i poddanych procesowi spolszczenia (Anzug = ancug czyli garnitur, Ausguss = ausgus, czyli zlew kuchenny). Po Wielkiej Wojnie osiedlała się tu z powrotem ludność polska, włączono Wielkopolskę do odradzającej się Rzeczpospolitej co zaowocowało zapożyczeniem wielu specyficznych określeń właściwych gwarze wielkopolskiej.

Dzięki temu gwara bydgoska posiada całkiem sporo wspólnych słów z gwarą poznańską. Żaden wyraz nie musi być własnością jednej tylko gwary i może być zapożyczony przez inną, bądź przeniknąć do niej (a do Poznania od nas dycht niedaleko).

Prostym przykładem może być wyraz "zakluczyć" - wyrażenie właściwe chyba tylko Poznaniowi, wszędzie indziej mówiono "zamykać na klucz". Później słowo to wdarło się do słownika bydgoskiego, a dopiero w czasach współczesnych jest zrozumiałe w większej części Polski. "Kajzerki" czyli bułki z nacięciami, kiedyś znano tylko w Krakowie. Dziś bułki pod tą nazwą znane są w całym kraju.

Gwara nie posiada przecież - na szczęście! - ściśle wytyczonych granic, jest elastyczna i podatna na wpływy, więc spieranie się czy jakieś słowo należy do gwary poznańskiej czy bydgoskiej nie ma głębszego sensu - skoro dane sformułowanie było używane obok "luntrusów" przez tych samych ludzi i w tym samym firtlu Polsku, to znak, że jest częścią również tej naszej gwary i nie ulega to wątpliwości. Gwary mają to do siebie, że poprawne są wszystkie formy i wyrazy jakimi posługuje się dana grupa zawodowa czy też mieszkańcy danego terenu, i mogą się za pomocą tych wyrazów zrozumieć. Dlatego jeden może churchać, drugi churchlać, trzeci charcholić, ale każdy z nas będzie wiedział o co innemu chodzi.